Pozdrowienia z Porquerolle

Od początku maja jestem w ciągłych rozjazdach. Zacząłem od 5 dniowego treningu we Francji na jachcie klasy TP 52 Near Miss ex. Artemis. W tym sezonie wystartujemy tylko w dwóch regatach, Porquerolle Week i Giraglia Rolex Race. Bezpośrednio po powrocie do domu natychmiast pojechałem do Rucianego Nidy, gdzie odbył się pierwszy tzw. weekend z KJ, podczas którego uczestnicy mogli podszkolić swoje umiejętności match racingowe. Pogoda dopisała, jachty klasy Melody 30 zdały doskonale egzamin a ja muszę stwierdzić, że było to bardzo efektywne i intensywne szkolenie. Dziękuje Markowi Żarnowskiemu za perfekcyjne przygotowanie tego wydarzenia oraz jego uczestnikom.

Rankiem następnego dnia udałem się w drogę do Porquerolle, bardzo pięknej wyspy położonej na południe od Hyeres. Na miejsce dotarłem w środę rano a po drodze odwiedziłem mieszkającego w Marsylii mojego bardzo dobrego znajomego Zbyszka Adamczyka, który ,,poganiał’’ mnie po korcie tenisowym a wieczorem przygotował wspaniałą kolacje. Taka „przerwa” w podróży bardzo szybko pozwala na „dojście do siebie” po długiej jeździe samochodem.

Zaplanowany na środę popołudniowy trening nie odbył się, bo wiał bardzo silny mistral.

W pierwszym dniu regat, przy sile wiatru 10 – 15 węzłów rozegraliśmy 4 wyścigi. Miejsca 2,2,1,1 dały nam prowadzenie w flocie 22 jachtów różnej wielkości rywalizującej według formuły IRC. Komisja regatowa bardzo sprawnie ,,puszczała’’ wyścigi a na relatywnie krótkiej trasie było bardzo ciasno, bo ściga się na niej około 40 mniejszych jachtów. Linia startu była wąska, ale mimo to ,,zrobiłem’’ 4 bardzo dobre starty. Było to ważne ze względu na to, że po raz pierwszy żegluję z tą francuską załogą i zawsze jest dobrze w ten sposób ,,zapunktować’’. Do portu wróciliśmy o 19, biorąc pod uwagę intensywność wyścigów i fakt, że na wodzie byliśmy już o 10, to był to bardzo długi i wyczerpujący dzień w ,,biurze’’.

Dzisiaj, drugiego dnia regat pogoda przypominała najgorsze dni wiosennego żeglowania na Bałtyku. Deszcz ,,padający poziomo’’, bardzo silny wiatr i nie spotykanie o tej porze roku niska temperatura nie zachęcały do wyjścia z portu. Na jachcie klasy TP 52 ,,zabawa’’ kończy się przy 15 węzłach, później zaczyna się walka nad opanowaniem tej wielkiej ,,bestii’’. Wszystkie manewry wymagają idealnej współpracy i zgrania załogi, najmniejszy błąd bądź spóźniona reakcja może być bardzo kosztowna. I mam tu na uwadze nie tylko stratę dystansu ale również stratę finansową. Mimo tego, że załoga ta żegluje na tak wielkim jachcie od niedawna, to dzisiejszy dzień możemy zaliczyć do udanych. Doskonałe starty, dobra szybkość jachtu i co najważniejsze poprawne manewry umożliwiły nam wygranie wszystkich 3 wyścigów. Na kursie z wiatrem przy wietrze 25-30 węzłów osiągaliśmy szybkość dochodzącą do 25 węzłów. Teraz czuje potężne zmęczenie, bo kontrolowanie optymalnego kursu za pomocą rumpla kosztuje bardzo dużo siły. A prognoza pogody na jutro nie jest dużo lepsza… Zaplanowany jest co prawda tylko jeden wyścig ale za to o długości 30 – 40 mil.

W zespole panuje wspaniała atmosfera. Już dawno nie żeglowałem w tak harmonijnie współpracującym i otwartym na wszelkie uwagi teamie. To na prawdę sprawia przyjemność :)

serdecznie pozdrawiam,

Karol

Ten wpis został opublikowany w kategorii Match Race. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.