Mistrzostwa Europy w klasie J 70 – Kilonia

zdjęcia @Sven Juergensen

Sporo czasu minęło od mojego ostatniej relacji… wczoraj wróciłem z Kilonii, gdzie w ramach Kieler Woche odbyły się mistrzostwa Europy w klasie J 70, w których wzięło udział 90 załóg.  Komisja Regatowa zdecydowała, że będziemy żeglować w dwóch grupach, rotując załogi  według ustalonego schematu po każdym dniu.

Przed rozpoczęciem rywalizacji przeprowadzone zostały dokładne pomiary techniczne, każdy jacht był ważony, sprawdzano ich  wyposażenie oraz dokonano … pomiarów żagli, co dla mnie było mało zrozumiałą czynnością, ponieważ każdy żagiel ma certyfikat pomiarowy wystawiony przez producenta. Te wszystkie czynności uniemożliwiły nam zrealizowanie zaplanowanego na ten dzień treningu. Dla nas każda godzina aktywnego żeglowania  jest bardzo ważna, tym bardziej, że do mojej załogi dołączył Adrian, trymer foka i genackera, który startował ze mną na Match Race Germany w Langenargen.  63 letni Pit, właściciel jachtu i sternik dopiero w zeszłym roku pierwszy raz w życiu trzymał rumpel z przedłużaczem w ręku….nigdy wcześniej nie ścigał się na małych żaglówkach, a więc taka ,,rozgrzewka’’ jest bardzo ważna.

1 dzień regat:

z portu wypłynęliśmy o 10.15 aby odpowiednio wcześnie dopłynąć na trasę wyścigów, która znajdowała się ,,daleko w morzu’’ – jeszcze jakieś 2 mile za latarnią…

O 12.00 punktualnie przy wietrze  3 – 4 B  wystartowała pierwsza grupa, my jakieś 10 minut później. Żeglowaliśmy na tej samej trasie, co powodowało, że na pierwszej halsówce mieliśmy już pierwszą ,,mijankę’’ z 45 jachtami lecącymi w ślizgu.  Za każdym razem powodowalo to spore zamieszanie i trzeba było wziąć to pod uwagę podczas podejmowania taktycznych decyzji. Żegluga na nie zakłóconym wietrze w tak licznej flocie jachtów jest jednym z kluczy do sukcesu. Naturalnie jest wielką sztuką znaleźć takie miejsce. Tego dnia odbyły się 3 wyścigi dla każdej grupy, my z miejscami 9,5,10 zajmowaliśmy miejsce 11 w punktacji generalnej z czego byliśmy bardzo zadowoleni.

Do portu wróciliśmy około godziny 18, bardzo zmęczeni, potem było szybkie piwo, prysznic i kolacja, po której byłem szczęśliwy jak znalazłem się w łóżku. I tak było każdego dnia….

2 dzień

absolutny brak wiatru, czekanie w porcie, o 12 wypływamy na wodę, wieje 6- 9 węzłów, ale momentami w ogóle nic, bardzo trudne warunki do poprawnego interpretowania.

Mimo problemów ze startami w tak dużej flocie udaje nam się poprawnie pożeglować taktycznie, miejsca 7 i 2 dają nam awans na 8 miejsce w generalnej klasyfikacji, co jest znajduje duże uznanie u naszych rywali. Włosi i Hiszpanie oraz Anglicy dominują w rywalizacji ale wystarczy spojrzeć na żeglarskie  cv każdego z tych zawodników to  wiadomo dlaczego.

Mnie cieszy fakt, że jesteśmy w tak doborowym towarzystwie, nie spodziewałem się takiego wyniku, ale wiedziałem też doskonale, że trudno będzie go utrzymać…

3 dzień

od rana wieje potężnie, zimno i deszcz, ,,typowa pogoda’’ na Kieler Woche. Prognoza zapowiada 20 – 25 węzłów. W rzeczywistości szkwały dochodzą do 30 węzłów, do tego bardzo duża, krótka i stroma fala ,, przekrzywiona’’ przez silny prąd wodny podążający w kierunku przeciwnym niż wiatr. Bardzo trudne warunki dla wytrawnych żeglarzy a co mówić dopiero dla mojego niedoświadczonego sternika.  Cel na ten dzień – minimalizowanie strat, bezpieczna żegluga, żadnych kolizji  i nauka techniki żeglowania. Pit pierwszy raz steruje tak małym jachtem w takich ekstremalnych warunkach.  Miejsce 13 w pierwszym wyścigu zupełnie przyzwoite, w drugim 7 na mecie ale okazuje się, że mieliśmy falstart  - czarna flaga. Tego dnia KR zapisała prawie 80 załóg na BFD – coś niesamowitego, było spore niezadowolenie wśród żeglarzy ale niestety nikomu nie udało się niczego uzyskać mimo sporej ilości protestów. My po tym wyścigu byliśmy bardzo zmęczeni, co miało duży wpływ na przebieg trzeciego, w którym ,,kuło’’ jeszcze mocniej.  Finiszowaliśmy w nim na 26 miejscu po ciężkiej walce.  Pit był załamany, że nie mógł kontrolować jachtu tak jakby chciał. Starałem się go podbudować podkreślając fakt, że to były ekstremalnie ciężkie warunki i że potrzeba czasu – więcej treningów aby lepiej opanować jacht. Najwyraźniej moje argumenty przeważyły i w przyszłym roku wiosną będziemy trenować na Gardzie. Spadek na 15 miejsce nie był dla mnie zaskoczeniem, ważne, że przeżyliśmy ten dzień.

Dzień 4 – ostatni

Znowu wieje, ale trochę lżej, jakieś 18 – 22 węzły, ale szkwały są silniejsze, najważniejsze że nie pada… ale sporo chmur na niebie.  Kierunek południowo zachodni, który zapowiada ,, kręcący’’ wiatr i mniejsze fale. I tak było… nie ukrywam, że lubię ścigać się w takich  warunkach wietrznych, trzeba mieć dobre nerwy i ,,większy” plan ale trzeba też być maksymalnie skoncentrowanym podczas całego wyścigu ciągle obserwując to co dzieje się na trasie wyścigu. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, szczególnie w moim przypadku kiedy siedząc w kokpicie trymuję grota i foka uważając na Pita aby ciągle sterował optymalnym kursem i dobrą szybkością.  Do tego olbrzymia ilość żaglówek na trasie nieustannie zmieniających swoje pozycję, wielka ilość ,,crossów’’, zwrotów, odpowiedniego pozycjonowania naszego jachtu względem innych…

Mój ,,radar’’ pracuje cały czas na najwyższych obrotach, a po wyścigu trwającym godzinę jestem maksymalnie wyczerpany, daję z siebie wszystko…. Dużo łatwiej mają inni taktycy, którzy  skoncentrowani są tylko na obserwacji wiatru i rywali.

Miejsca 6 i 11 były OK,  bardzo dobry ,,pościg’’ w drugim wyścigu po nieudanym starcie pokazał, że żeglujemy szybko, poprawnie technicznie a przede wszystkim taktycznie.

Ostatni wyścig mistrzostw  zostanie w pamięci Pita do końca życia, jak powiedział i że od tamtej pory będzie mnie nazywał Karolus Magnus… Pożeglowaliśmy go bardzo dobrze finiszując jako pierwsi z bardzo dużą przewagą.  Obfitował on w wiele ,,ciasnych’’ sytuacji w różnych miejscach trasy z których wychodziliśmy zwycięsko. Wiele razy czuliśmy oddech naszych rywali z Włoch czy Niemiec, często przechodząc blisko za rufą ich jachtów.  Takie zakończenie regat zawsze dodaje ,,skrzydeł’’ na przyszłość. Zobaczymy co ona przyniesie. Może jakiś większy jacht, bo obaj stwierdziliśmy, że siedzimy zbyt blisko wody ;-) no i koniecznie z maszyną do robienia espresso :-)

Miejsce 11 w klasyfikacji generalnej mistrzostw Europy jest doskonałym rezultatem, który został odebrany z podziwem u dużo młodszych zawodników.

cztery dni bardzo zaciętej rywalizacji- 11 wyścigów  przy słabym i bardzo silnym wietrze, wspaniałe ale trudne i wyczerpujące regaty… niestety nie było żadnej polskiej załogi, a szkoda bo J 70 to wspaniały jacht do żeglowania.

 

Wyniki:

 

http://www.manage2sail.com/en-US/event/3d6e4588-3363-4d3d-afad-8e656da38cba/#!/results?classId=c6a9baa6-a9a4-47ba-ae16-6171afe1875d

 

 

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.