W poniedziałek, pierwszego dnia regat siła wiatru była zbyt duża aby rozegrać wyścigi. Wszystkie jachty zostały w porcie będąc w gotowości do godziny 14.00 bo według prognozy pogody wiatr miał osłabnąć.
We wtorek jak już pisałem w drodze do linii startu nasz nowy jacht miał małe problemy strukturalne i niestety musieliśmy wrócić, aby naprawić usterkę.
W środę z kolei wiało znów potężnie z kierunku północno wschodniego. Fale były bardzo wysokie, chyba największe jakie widziałem tu w Porto Cervo, od momentu kiedy przyjeżdżałem tu regularnie na te regaty o roku 1988. Większość jachtów ,,parkujących” w pierwszej linii wypłynęło z portu na noc, aby schronić się w spokojnych zatokach. Kapitan naszego jachtu wprowadził system wacht na jachcie, który został w porcie.
Dzisiaj rozgraliśmy 25 milowy wyścig, który wystartował o godzinę wcześniej niż zaplanowano ze względu na słabnącą prognozę pogody. My żeglowaliśmy poprawnie i szybko i na ostatniej boi zwrotnej mieliśmy około 1 minuty przewagi po przeliczeniu współczynników czasowych. Na kursie do mety wiatr skręcił o ponad 30 stopni i przybrał na sile, co spowodowało, że jachty żeglujące za nami popłynęły prosto na linię mety w przeciwieństwie do nas nie robiąc żadnych zwrotów przez sztag.
Zajęliśmy trzecie miejsce, z czego nie jesteśmy zbytnio zadowoleni. Najważniejsze, że ,,performance’’ Highland Fling już teraz jest bardzo dobry, co dobrze wróży na przyszłość.
Jutro znów tylko 1 wyścig i mało wiatru, będzie ciekawie.
Pozdrawiam z Porto Cervo