Dzisiaj rozegraliśmy dwa końcowe wyścigi na relatywnie krótkiej trasie i górnym znaku ustawionym bardzo blisko brzegu. Wiatr wiał z szybkością 4-6 m/s , był bardzo szkwalisty i niestabilny w kierunku.
Niestety, nie żeglowałem szczęśliwie i wystarczająco szybko, aby odrobić starty. W obu wyścigach po pierwszej halsówce byłem na miejscu dwudziestym albo jeszcze dalej… To spowodowało, że w klasyfikacji generalnej spadłem na 6 miejsce. Klasą dla siebie był Ron Sherry, który na mistrzostwach świata był poza dwudziestką… takie są bojery. Michał po dobrej żegludze awansował na miejsce 2 a Matt zajął trzecie finiszując dzisiaj w pierwszym wyścigu dwa miejsca przede mną, a w drugim jedno za mną…. Tomek zajął 4 miejsce a Robert 5. Różnice punktowe były bardzo małe.
Po każdych regatach potrzeba czasu na poprawną analizę przebiegu rywalizacji a przede wszystkim tych ,,faktorów’’, które miały decydujący wpływ na prędkość. Ja już wyciągnąłem pierwsze wnioski i wiem co będę musiał zmienić w przyszłości, aby żeglować szybciej.
Jutro przygotowanie sprzętu do wysyłki i wieczorem wsiadamy razem z Michałemdo samolotu. W poniedziałek o 13.30 lądujemy w Warszawie. Czas wracać…