Piszę ten artykuł na kilka dni przed wyjazdem na Mistrzostwa Europy w klasie DN, które miały odbyć się na Litwie. Niestety z powodu dużych opadów śniegu regaty te zostaną rozegrane w innym, obecnie nieznanym dla nas miejscu. Z tego samego powodu, zaplanowane na ten weekend Mistrzostwa Polski zostały przełożone na późniejszy termin.
A jeszcze przed kilkoma dniami wszystko tak pięknie wyglądało. Po styczniowej odwilży jeziora na Mazurach pokrywała czysta tafla lodowa i mieliśmy nadzieję, że w tym regionie odbędą się wszystkie najważniejsze imprezy.
Przed tygodniem na Niegocinie wystartowałem w moich drugich regatach tego sezonu. W sobotę przy bardzo silnym wietrze odbyły się tylko 2 wyścigi, w których żeglowałem szybko i poprawnie, zajmując odpowiednio miejsca 2 i 1. Nie ukrywam, że sporo radości miałem ścigając się w tak ekstremalnych warunkach. W niedzielę natomiast wiatr wiał bardzo słabo i nie byłem już tak szybki. Pierwszy wyścig, w którym pożeglowałem bez szczęścia, ukończyłem na 8 pozycji. Z drugiego wycofałem się, bo zaraz po starcie przejechałem lewą płozą po czymś bardzo twardym i ją kompletnie stępiłem. Regaty te były dla mnie ostatnią możliwością sprawdzenia sprzętu. Nie jestem zadowolony z mojego masztu, który jest niestety za miękki i na nadchodzących ME będę musiał wystartować na nie sprawdzonym, innym maszcie. No risk, no fun, zwykł mawiać mój kolega , ale ja nie mam innego wyjścia. Moi koledzy żeglują na prawdę bardzo szybko i dobrze, co najwyraźniej odzwierciedlają wyniki mistrzostw świata, które odbyły się w styczniu w USA. Aż 6 polskich żeglarzy uplasowało się w pierwszej dziesiątce! Faktem jest, że nadchodzące mistrzostwa Starego Kontynentu będą miały dużo mocniejszą obsadę, ale nie wątpię w to, że i tu odegramy ,,pierwsze skrzypce”.
W międzyczasie ,,wyskoczyłem” do Istambułu, gdzie spotkałem się z przedstawicielami Istanbul Jacht Club, którzy mają bardzo ambitne plany na przyszłość. Zaczniemy od rywalizacji w cyklu imprez na Morzu Śródziemnym w klasie Farr 40 by zakończyć sezon Mistrzostwami Europy, które odbędą się właśnie w Istambule. Człon Zall Sailing Team-u, stanowią Przemek Tarnacki i jego match racingowa załoga. Z dużą euforią podchodzę do tego nowego wyzwania, chociaż wiem jak dużo pracy nas czeka, by nawiązać równorzędną walkę z topowymi zespołami, posiadającymi większe doświadczenie i nowsze jachty. Nie po raz pierwszy podejmuję się takiego wyzwania i jestem spokojny o rezultat. Najważniejsze jest dobre finansowanie i sukcesywne realizowanie wcześniej ustalonych założeń.
W międzyczasie międzynarodowe media żeglarskie podają, że do 34. regat o Puchar Ameryki zameldowało się już 7 teamów. Nie ukrywam, że na tę liczbę trzeba patrzeć z dużym przymrużeniem oka, a najlepiej z zamkniętymi oczami. Tylko Artemis prowadzi intensywne prace projektanckie a pozostali challengerzy szukają sponsorów. Dotyczy to również, o ironio, Challengera of Record, czyli włoski zespół Mascalzone Lattino !!!! ETNZ jeszcze nie potwierdził swojego udziału w tych regatach i bez prywatnych pieniędzy jakiegoś bilionera, wątpię, abyśmy zobaczyli ich na starcie. Ostatniego dnia marca będziemy wiedzieć więcej, ale nie zmieni to faktu, że dla mnie Puchar Ameryki odjechał i nie wiem, czy mam jeszcze tyle sił, by go ponownie gonić. Istnieje przecież również życie obok Srebrnego Dzbanka.