VOR

Telefonica wygrała 1 etap, 16 godzin później finiszował Camper z TNZ na pokładzie, który przez wiele dni i nocy próbował odrobić straty wyciskając z jachtu maksymalną szybkość i wywrzeć presję na żeglującego z przewagą ok. 100 mil morskich lidera. Iker Martinez i jego załoga, w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych, zachowała jednak zdrowy rozsądek i prowadziła jacht konserwatywnie, kalkulując ewentualną stratę dystansu. Już wcześniej chwaliłem nawigatora teamu Telefonica, który ponownie po mistrzowsku wybrał kurs żeglugi w ostatnich dniach trwania wyścigu. W przeciwieństwie do Campera, nie pożeglował najkrótszą drogą do mety, co w pewnym momencie wyglądało bardzo ryzykownie, bo rywal nadrobił sporo dystansu, ale w końcowym rezultacie jego strategia zaowocowała zwiększeniem przewagi.

Z reguły ostatnie dni tego etapu załogi wykorzystują na pobicie 24 godzinnego rekordu szybkości, który został ustanowiony podczas ostatnich regat VOR przez jacht Ericsson 4 i wynosi 596.6 mil morskich. Teoretycznie dystans 600 nm powinien zostać ,,złamany” ale tym razem tylko Camper przeżeglował 554 mile morskie w ciągu doby w niezbyt optymalnych warunkach. Wydaje mi się też, że wszystkie załogi obawiają się poważnych awarii i ich głównym celem jest dopłynięcie do mety a nie bicie rekordów na co jeszcze przyjdzie czas.
Groupama jeszcze żegluje i we wtorek dopłynie do mety. Ten etap na długo zostanie w pamięci Franca Camasa i jego załogi, bo praktycznie od ponad 20 dni żeglują sami, daleko za liderami. Podejrzewam, że nawet to 3 miejsce nie będzie w stanie wynagrodzić frustracji spowodowanej obraniem błędnej strategii, która doprowadziła do straty prawie 800 mil morskich.
Załoga Pumy dotarła już do wyspy Tristan da Cuhna i przygotowuje jacht do załadunku na statek, który powinien dotrzeć do nich za kilka dni. W międzyczasie żeglarze cieszą się gościnnością mieszkańców wyspy i regenerują siły, bo dla tego teamu walka z czasem zacznie się tuż po dotarciu do Kapsztadu.
Team brzegowy chińskiego zespołu wykonał już część kadłuba, która zostanie wymieniona natychmiast po dopłynięciu statku transportującego jacht.
Jakby nie patrzeć, to sporo się już wydarzyło na pierwszym etapie. Nikt przecież nie spodziewał się, że dwa jachty stracą maszty. Nie wykluczone, że Team Sanya też mógłby stracić ,,palmę”, bo ma identyczną jak Team Abu Dhabi.
To dopiero początek wyścigu i jestem ciekaw czy Telefonica będzie dalej żeglować na tym samym, bardzo wysokim poziomie. Już w Alicante, kiedy obserwowałem wszystkie jachty podczas pierwszych minut pierwszego etapu, jacht hiszpański zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Widać było, że na większe podmuchy wiatru odpowiada bardzo dynamicznie i zachowuje się, tak jak nie ujeżdżony dziki koń, który rwie do przodu co sił w nogach.
Faktem jest, że karty będą na nowo potasowane i rozdane…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Volvo Ocean Race. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.