Pięć wyścigów Mistrzostw Polski Seniorów zostało rozegranych pierwszego dnia regat na Zalewie Zegrzyńskim na bardzo krótkiej trasie przy bardzo szkwalistym w zmiennym w kierunku wietrze o sile od 4 do 6 m/s. Warunki lodowe były bardzo trudne, żegluga po zmarzniętym i bardzo nierównym przesączonym wodą śniegiem sprawiała wrażenie jazdy po bruku na felgach bez opon z prędkością 60 – 90 km/h
Rywalizacja miała szczególny charakter, bo wiatr rozdawał karty i to jeszcze jak. W trzech wyścigach okrążyłem górny znak poza pierwszą dwudziestką. Szczerze mówiąc nie pamiętam kiedy zdarzyło mi się to po raz ostatni. Tylko w pierwszym wyścigu udało mi się poprawić moją lokatę i finiszować na 3 miejscu. Wyczyn ten był też dla mnie dużym zaskoczeniem, bo myślałem, że ,, dojechałem’’ do 10 miejsca… W pozostałych dwóch ,,takich’’ wyścigach niestety żeglowaliśmy po typowym ,,żużlu’’ i nie dało się zbyt dużo ugrać. Dojechałem na 12 i 14 pozycji. W pozostałych dwóch uplasowałem się na na 2 i 4 miejscu.
Na trasie regat było bardzo ciasno i trzeba było bardzo uważać aby uniknąć kolizji, do tego co okrążenie spore przetasowania w pozycjach. Łatwo można było stracić lub zyskać 10 albo więcej miejsc bez robienia taktycznego błędu.
Faktem jest, że w tych warunkach doskonale sobie poradzili doświadczeni i szybko żeglujący Tomek i Łukasz Zakrzewscy oraz Michał Burczyński, który dwa razy w pięknym stylu ,,wygrzebał’’ się ze środka stawki i uniknął takich wpadek jak ja. Dało mu to 2 miejsce rozdzielając braci.
Niestety powoli wiek daje znać o sobie, szczególnie na startach, gdzie mam duże problemy, aby dotrzymać kroku moim młodszym kolegom. Przy tak krótkiej sprinterskiej trasie nie ma praktycznie miejsca na nadrobienie strat a możliwości taktyczne są bardzo ograniczone. Stąd też moje czwarte miejsce uważam za dobre, aczkolwiek trudno mi ocenić pozytywnie przebieg rywalizacji oraz sposób przeprowadzenia bądz co bądz Międzynarodowych Mistrzostw Polski w których wystartowało 55 zawodników. Komisja regatowa po raz kolejny ( NIESTETY) nie odrobiła pracy domowej i nie przemyślała sposobu przeprowadzenia tej najważniejszej imprezy krajowej. Nie wzięła pod uwagę wielkości (a raczej ,,małości’’) trasy, ilości zawodników oraz prognozy wiatrowej na drugi dzień regat.
Podzielenie zawodników na dwie grupy zapewniłoby większe bezpieczeństwo na trasie regat, uniknięcie niebezpiecznych kolizji i sytuacji oraz kontynuowanie rywalizacji kolejnego dnia regat.
W niedzielę wyścigi już o godznie 9.30 zostały odwołane z powodu zbyt silnego wiatru. Nie ukrywam, że byłoby fajnie pościgać się przy 10 -12 m/s, co czyniliśmy już wiele razy w przeszłości.
Po plusowych temperaturach w nocy lód stał się bardziej miękki i latanie było przyjemniejsze i bardziej kontrolowalne w porównaniu z pierwszym dniem. Piszę o tym, bo po odwołaniu wyścigów żeglowałem przez prawie 2 godziny z Adamem Baranowskim i Andreasem Bockiem testując inny maszt.
To że bojery są sportem ekstremalnym nie jest nowością dla nikogo. Każdy z żeglarzy sam podejmuje decyzję o tym, czy w konkretnych warunkach atmosferycznych i lodowych chce wystartować i spróbować swoich sił. Nikogo się nie zmusza ale uważam, że nie jest fair, gdy zabiera się możliwość ścigania tym, którzy chcieliby w takich warunkach poznać smak rywalizacji. Wielu zawodników było sfrustrowanych decyzją KR !!! mój kolega, powiedział mi, że poważnie myśli o sprzedaży sprzętu i rozważa zakończenie jego przygody z bojerami…. powód jest prosty. Zbyt duża ilość godzin poświęconych na przygotowanie sprzętu i podróże, rozstania z rodziną a za mało żeglowania!!!!
Wcale mnie to nie zdziwiło…