Louis Vuitton Cup – dzień 10 – podsumowanie

Dzisiejszy dzień regat Louis Vuitton Cup można zaliczyć do wyjątkowo udanych. Przy wietrze od 7,5 do 20 węzłów udało się rozegrać dwa pełne flighty co, biorąc pod uwagę pogodę w Walencji w ostatnich dniach, można zaliczyć do sukcesów. Aura zdecydowanie nie rozpieszcza uczestników tych najbardziej prestiżowych regat meczowych na świecie. Pokątnie krążą dwie teorie: Ci, którzy lobbowali za rozegraniem Pucharu Ameryki w Walencji, mówią, że to czyste zrządzenie losu, a część tzw. „lokalesów” czyli przeciętnych mieszkańców, mówi że o tej porze roku wiatry w Walencji nigdy nie sprzyjały żeglarzom. Komu i w co wierzyć nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że w dzisiejszych warunkach Karol Jabłoński wraz ze swoim teamem Desafio Espanol zafundował swoim kibicom dwa zwycięstwa.
W rozgrywanych dzisiaj flightach 6 i 7 Karol Jabłoński zmierzył się z chińskim syndykatem China Team oraz teamem z Republiki Południowej Afryki Shosholoza. Dla przypomnienia dodam jedynie, że tzw. Round Robin polega na pojedynkach każdy z każdym co oznacza, że każdy team musi zmierzyć się z pozostałymi uczestnikami Louis Vuitton Cup. Ten stosowany we wszystkich regatach meczowych system eliminacji pozwala w obiektywny sposób wytypować zwycięzców i dać każdemu z teamów szanse na sprawdzenie swoich umiejętności. System rund „każdy z każdym” (Round Robin) zastąpił stosowany niegdyś system pucharowy, który eliminował zwycięzców na podstawie rozstawień w pary, często losowych, i powodował, że w finale mogli spotkać się zawodnicy, którzy wcześniej nie mieli okazji stanąć ze sobą dziób w dziób na starcie.

Wróćmy jednak do meritum. Obydwa syndykaty będące dzisiaj przeciwnikami Karola należą do tej grupy teamów, które początkowo typowane były jako „pierwsze do odstrzału”. Typować jednak możemy liczby w totolotku, a i tak mało komu udaje się trafić szóstkę więc i w tym przypadku przewidywania „życzliwych” nie do końca się sprawdziły.
Uczestnictwo chińskiego syndykatu w Pucharze Ameryki było nie lada niespodzianką w żeglarskim światku meczowym. Po raz pierwszy w historii, Puchar Ameryki powitał w swoich szeregach reprezentantów z kontynentu azjatyckiego. Za sterami syndykatu stanął 48 letni Francuz Pierre Mas, a w składzie załogi znajduje się polski trymer Piotr Przybylski, który startował z Karolem Jabłońskim w niejednych regatach meczowych. Dotychczas China Team nie udało się wygrać żadnego meczu LVC, ale nie zmienia to faktu, że podejmują oni usilne starania by utrzymać bliski kontakt z przeciwnikiem. W dzisiejszym meczu z Desafio Espanol Karol Jabłoński nie pozostawił jednak cienia szans China Team i od początku meczu kontrolował jego przebieg. W rezultacie Desafio Espanol swobodnie minął metę z 2:01 minutową przewagą na chińskim syndykatem. Warto dodać, że dobry start w regatach meczowych jest połową sukcesu i półgwarantem na wygraną w wyścigu. Mówi się, że najlepszą obroną jest atak, ale w match racingu jest całkiem odwrotnie. Atakuje się przed startem w tzw. okresie pre-startu gdzie zawodnicy usiłują złapać swoich przeciwników na karę. Jeżeli jednak wygra się start i uzyskuje się przewagę nad rywalem, aby utrzymać prowadzenie należy pilnować przeciwnika i nie pozwolić mu znaleźć jego „czysty wiatr”. Jednym słowem nie można dopuścić do sytuacji, w której oponent wymyka nad się spod kontroli i szuka szkwałów i zmian wiatru, które zmniejszyłyby tą przewagę.
Drugi mecz Desafio Espanol z Shosholoza Team wymagał już trochę więcej wysiłku i przemyślanej taktyki. Team z RPA wzbudził nie lada sensację kiedy dwa dni temu wygrał wyścig z jednymi z faworytów, a mianowicie włoskim syndykatem Luna Rossa dowodzonym przez Australijczyka Jamesa Spithilla. Zwycięstwo nad Włochami spowodowało znaczne przesunięcie się Shosholoza Team w klasyfikacji generalnej na 7 miejsce. Dzisiejszy mecz z Desafio Espanol był więc dla skippera Shosholoza Marka Sadlera i jego załogi kolejnym wyzwaniem. Początek meczu przelewał szalę prowadzenia na konto teamu z RPA, który na górnym znaku uzyskał 6 sekundową przewagę nad hiszpańskim syndykatem. Tym niemniej Karol Jabłoński obrał skuteczną taktykę na kursie z wiatrem i wykorzystując tak niewielką przewagę Shosholozy miał możliwość trzymania przeciwnika w kryciu i poprzez tzw. „przygaszanie” jego genakera czyli zabieranie wiatru, stopniowo wychodzić na prowadzenie. Przy pierwszym okrążeniu bramki załogant Desafio Espanol wypadł za burtę, ale szybka reakcja pozostałych członków załogi nie tylko nie wpłynęła na utratę prowadzenia, ale również nie spowodowała zmniejszenia prędkości jachtu. W takich regatach jak LVC praca zespołowa jest kluczowym czynnikiem w jakichkolwiek marzeniach o powodzeniu czy zwycięstwie. Dobry sternik jest mózgiem całej operacji, ale bez sprawnie działającej i zgranej załogi jego umiejętności na nic się zdają. Załoga jest nieodłącznym ogniwem w łańcuchu wzajemnych interakcji jakie panują na jachcie, na którego pokładzie każdy z 17 członków załogi ma do wykonania własne zadanie składające się na efekt końcowy w postaci dobrze wykonanych manewrów, szybkiej reakcji na nieoczekiwane zmiany sytuacji i zapewnienia komfortu skipperowi, który mając zaufanie do swojego teamu koncentruje się wyłącznie na skutecznym prowadzeniu jachtu. I między innymi dzięki tej właśnie pracy zespołowej Desafio Espanol wygrało z Shosholoza Team z 57 sekundową przewagą na mecie.

Jutro kolejne mecze. Tym razem z niemieckim syndykatem United Team Germany i szwedzkim Victory Challenge, które plasują się w rankingu odpowiednio na 9 i 6 pozycji.

Zapraszamy do śledzenia codziennych relacji z pokładu Desafio Espanol na naszej stronie internetowej.

Pozdrawiam,
Zosia Truchanowicz

Ten wpis został opublikowany w kategorii 32. Puchar Ameryki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.