FLAUTA…

to chyba najtrafniejsze określenie tego, co obecnie dzieje się w profesjonalnym żeglarstwie. Mimo tego, że trwają przygotowania do następnej edycji regat o Puchar Ameryki, że odbywa się cykl regat MedCup, RC 44 i Extreme 40, to większość bardzo doświadczonych  żeglarzy zawodowych ma dużo czasu wolnego, który wykorzystują w różny sposób.
Ja ten rok poświęcam na regenerację sił, bo po ponad 20 latach intensywnego ścigania się latem i zimą czułem się „lekkO” wypalony. Nie znaczy to, że w ogóle nie żegluje i że nie interesuje mnie sport.  W przeciwieństwie, w końcu mam więcej czasu dla siebie,  a przede wszystkim dla rodziny. Nie jestem tzw. gościem w domu, co było standardem w ostatnich 30 latach, jak ten czas leci !
Przed kilkoma dniami wróciłem z Sopotu, gdzie „gościnnie”  wystartowałem w regatach Sopot Match Race. Przemek Tarnacki i jego team po raz 8 zorganizowali wspaniałą imprezę na najwyższym światowym poziomie a zapraszając czołowych żeglarzy meczowych z Francji, Nowej Zelandii, Australii i Włoch postawili przede mną bardzo trudne zadanie. Żartując mogę powiedzieć, że w meczach startuję regularnie… raz do roku :)

Foto: www.sopotmatchrace.com

Tym razem było jeszcze trudniej, bo ścigałem się z kompletnie nową załogą, chłopakami, którzy też nigdy wcześniej ze sobą nie żeglowali.  2 dni wspólnego treningu z załogą Przemka pomogły nam w jakimś stopniu zgrać się i opanować jacht, ale byliśmy sporo oddaleni od perfekcji, na uzyskanie której potrzebne są przecież lata wspólnych startów.
Mimo to wygraliśmy podwójną serię round robin, której początek był mało optymistyczny, ale w trakcie jej trwania wpadliśmy w rytm.
W finale rozegranym przy równym wietrze wiejącym z morza o sile 13-15 węzłów, przegraliśmy 3:1 z załogą Francuza Morvana. Wyścigi odbyły się blisko mola, przy wspaniałym słońcu a tysiące kibiców mogło oglądać nasze zmagania z bliska.
Do wygrania zabrakło nam przede wszystkim „zwierzęcej” siły, która w konfrontacji z zawodowymi żeglarzami była bardzo widoczna przy precyzji wykonywania większości manewrów oraz szybkości jachtu na halsie.  Marek Stańczyk, Paweł Górski i Dominik Niśkiewicz podczas wszystkich wyścigów dawali z siebie wszystko i generalnie mówiąc wykonali kawał dobrej roboty, co odzwierciedla „dotarcie”  aż do finału regat 1 stopnia. Ja zrobiłem też sporo błędów, których nie sposób uniknąć jak się żegluje z taką częstotliwością i tu należą się duże dzięki dla mojej załogi za wyrozumiałość.
Jedno jest pewne, match race jest tą formą żeglarstwa, która mi bardzo odpowiada i najbardziej pasjonuje. Nie wykluczone, że w przyszłym sezonie pożegluję intensywniej w meczach.

Na początku września wystartuję po raz kolejny na 148″ jachcie Saudade w regatach Rolex Maxi Yacht Cup. Mam nadzieję, że tym razem nie powieje za mocno i nie będziemy mieć dużych problemów z osprzętem jakie mieliśmy podczas czerwcowych regat Loro Piana Superyacht Cup.

Zima i następny sezon letni zbliżają się bardzo szybko…

pozdrawiam z Łupstycha

Karol

 

Końcowa klasyfikacja regat Sopot Match Race 2011:

  1. Pierre Antoine Mrovan (FRA)
  2. Karol Jabłoński (POL)
  3. Eric Monnin (SUI)
  4. Przemysław Tarnacki (POL)
  5. Keith Swinton (AUS)
  6. Reuben Corbett (NZL)
  7. Simone Ferrarese (ITA)
  8. Karol Górski (POL)
  9. Andriey Arbuzov (RUS)

Zwycięska załoga płynęła w składzie:

  • Pierre Antoine Morvan – sternik
  • Cedric Chateau
  • Steven Liorzou
  • Mathiev Renault

Skład załogi, która zajęła drugie miejsce:

  • Karol Jabłoński – sternik
  • Marek Stańczyk
  • Dominik Niśkiewicz
  • Paweł Górski

Skład załogi, która zajęła 3 miejsce:

  • Eric Monnin – sternik
  • Julien Falxa
  • Simon Bruegger
  • Marc Monnin
Ten wpis został opublikowany w kategorii Match Race. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.