Volvo Ocean Race

miałem niesamowitą przyjemność spędzić kilka dni w Alicante i obejrzeć końcowe przygotowania do pierwszego etapu oraz sam start  tych bardzo trudnych regat oceanicznych.

Zaproszony byłem przez CEO VOR Knuta Frostada, z którym znam się bardzo dobrze  z czasów, kiedy to rywalizowaliśmy na jachtach klasy Wally. On był sternikiem na wspaniałym 105′ keczu Nariida a ja dowodziłem 94′ Y3K. Rozmawiałem z nim nie tylko przyszłości tych regat  i jego pomysłach na zwiększenie ilości zespołów, ale również o wielu detalach dotyczących organizacji takiego projektu żeglarskiego, budżetów różnych teamów i sposobów ich pozyskiwania.
W krótkich rozmowach z moimi kolegami pracującymi w różnych teamach, dawało się wyczuć  spore napięcie i koncentrację. Mówili, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik i że nadszedł najwyższy czas, aby ruszyć do walki. Jednomyślnie uważali, że w tej edycji nie ma faworytów i że poziom  jest bardzo wyrównany,  może z wyjątkiem chińskiego zespołu Senya startującego na jachcie z poprzednich regat.
W sobotę w wiosce żeglarskiej było bardzo tłoczno i świątecznie.  Rodziny żeglarzy, tysiące kibiców oraz wielu znakomitych gości żegnało załogi 6 teamów. Na jachcie Azzam specjalnym gościem na pokładzie był sławny piłkarz Zinedine Zidane a  książe Filip, który kilka razy żeglował ze mną podczas regat o Puchar Ameryki, dał sygnał startu do pierwszego etapu.  Po wykonaniu dwóch pierwszych  okrążeń między bojami umiejscowionymi na zatoce, przed wyruszeniem w długą drogę do Cape Town goście specjalni skacząc do wody opuszczali jachty. Cała „operacja” odbyła się perfekcyjnie i wszyscy  zostali „wyłowieni” przez motorówki.
Bardzo ciekawy był sam moment startu, w którym nomen omen znowu doszło do małej kolizji, która nie została zanotowana przez większość obserwatorów. Tym razem to Frank Cammas,  w momencie wykonywania ostatniego zwrotu „musnął” dziobem  delikatnie Pumę. Faktem jest, że przy tym silnym wietrze jachty te przyspieszają bardzo szybko, ale też ogromnie tracą prędkość na zwrotach, szczególnie przez sztag, podczas których ruchomy kil musi zostać przeniesiony na drugą stronę, a taka operacja trwa ok. 20 – 30 sekund. Wygląda to trochę dziwnie, ale nie są to przecież jachty skonstruowane do ścigania się po krótkiej trasie, wymagającej wykonywania wielu manewrów. Załogi tych ekstremalnych „maszyn oceanicznych”  nie lubią  tzw. wyścigów portowych, które stały się  nieoddzielną częścią  tych regat. W tej edycji 20% punktów będzie do wygrania właśnie w takich wyścigach, a więc żaden zespół nie może ich lekceważyć.
W sobotę wieczorem podczas kolacji dowiedzieliśmy się, że jacht reprezentujący  Abu Dhabi stracił maszt. Wiatr wiejący z siłą ok. 35 węzłów a szczególnie bardzo wysoka, stroma i krótka fala testowała wytrzymałość wszystkich elementów. Duży pech załogi Iana Walkera już na samym początku tych długich regat. Najważniejsze jest teraz znalezienie przyczyny awarii i ewentualnie wzmocnienie zapasowego masztu. Następnego ranka kolejna zła wiadomość, Senya ma uszkodzony dziób po kolizji z jakimś twardym przedmiotem i musi zawinąć do najbliższego portu! W wyścigu pozostają cztery jachty, które po katorżniczym minięciu Giblartaru, przy potężnych falach i wietrze  wiejącym z  południowego zachodu o sile dochodzącej do 45 węzłów rozdzielają się. Francuzi wybrali starą drogę, wzdłuż wybrzeży Afryki a Camper, Puma i Telefonica pożeglowały na zachód w poszukiwaniu silniejszego wiatru.
Po wstawieniu nowego masztu, w środę wieczorem jacht  Azzam wrócił na trasę regat, ale już w piątek skipper Ian Walker podjął bardzo trudną decyzję o wycofaniu się z wyścigu. Powodem są problemy z właściwym trymem masztu, co mogłoby doprowadzić do jego małych uszkodzeń lub nawet straty, co oznaczałoby koniec regat dla nowego Teamu  Abu Dhabi Ocean Racing. Teraz jacht żegluje do Lizbony skąd popłynie statkiem do Cape Town.  Podobną drogą uda się  Senya,  ponieważ naprawa uszkodzonej części kadłuba jest bardzo skomplikowana i czasochłonna. W jachcie zostanie wymieniona cała część dziobowa, która jest w tej chwili budowana. Operacja taka zajmuje zazwyczaj 2 -3 tygodnie, ale tym razem team techniczny będzie miał tylko 7 dni na usunięcie awarii.

Organizatorzy VOR zainwestowali olbrzymie pieniądze w zwiększenie atrakcyjności oglądania zmagań załóg. Jakość HD, wywiady live z żeglarzami podczas kluczowych sytuacji, śledzenie komunikacji między żeglarzami na jachcie, sprawiają, że regaty te są wyjątkowe pod względem przekazu.
Na stronie www.volvooceanrace.com, klikając na Race Data można śledzić pozycje jachtów, ich szybkość i kurs. Bardzo fajną „zabawką” jest możliwość nanoszenia na trasę wyścigu prognozy pogody w wybranych odstępach czasowych.
Mimo tego, że na trasie regat pozostały tylko 4 jachty, to obserwowanie ich rywalizacji jest bardzo pasjonujące. Obecnie Puma objęła prowadzenie, wyprzedzając Telefonicę, która ma nadal problemy z szybkością w silnowiatrowych warunkach i żegluje 2-3 węzły wolniej od rywali. Camper nadrabia systematycznie straty i zbliża się nieustannie do jachtu amerykańskiego i hiszpańskiego. Groupama żeglująca wolniej  samotnie wzdłuż wybrzeży Afryki powoli traci  szybko swoją ponad 200 milową przewagę i w najbliższych 48 godzinach powinno się okazać czy obronią prowadzenie.  Zazwyczaj jachty znajdujące się bardziej na zachód mają możliwość szybszego przekroczenia bezwietrznej strefy równikowej, co nie ułatwi zadania  francuskiej załodze. Frank Cammas  i jego doświadczony team wierzą, że ich strategia  była prawidłowa i że będą liderami kiedy jachty zaczną zmniejszać dystans do siebie, wybierając optymalne miejsce do przekroczenia równika. Obecnie dystans między nimi wynosi ponad 500 mil morskich..

pozdrawiam z Lupstycha gdzie powoli czuć zimę, w nocy było – 5, najwyższy czas, aby poważnie zacząć przygotowania do sezonu bojerowego,

Karol Jabłoński

Ten wpis został opublikowany w kategorii Volvo Ocean Race. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.