MR Germany

Przebieg dzisiejszej rywalizacji miał decydujący wpływ na awans do ćwierćfinałów. My po pierwszym wygranym wyścigu niestety przegraliśmy następny z niemiecką załogą Philipa Buhla. Pewnie kontrolowałem fazę przedstartową ale niestety błędnie oceniłem dystans do boi i musieliśmy odrobinę zwolnić przed sygnałem startu, co spowodowało stratą dystansu do rywala, który startując po naszej nawietrznej stronie kontrolował sytuację do layline. Na tej krótkiej trasie i przy równym wietrze wiejącym z siłą ok. 5-6 węzłów nie było możliwości wyprzedzenia.

Po tym przegranym wyścigu wiedzieliśmy, że nasze szanse na awans są prawie zerowe i musiałby wydarzyć się cud abyśmy awansowali. Do rozegrania zostały jeszcze dwa flighty i wiadomo było, że będzie ciasno. Po zakończeniu rundy Round Robin okazało się, że taką samą ilość punktów co my mają Morvan i Robertson. W związku z tym, że Morvan pokonał Nowozelandczyka a my z kolei jego, o awansie zadecydował fakt, kto pokonał Williamsa, zwycięzcę tej serii. Tej sztuki dokonaliśmy tylko my i to dało nam możliwość dalszego ścigania się w MRG.

Mathieu Richard wybrał nas spośród 4 innych załóg, które również znalazły się w ćwierćfinałach. W pierwszym wyścigu wygraliśmy zdecydowanie start i bardzo dobrze pożeglowaliśmy idealnie interpretując spore zmiany wiatru. Drugi to znowu wygrany start i spora przewaga, bo nasz rywal stał w dziurze bez wiatru. Niestety w takiej samej utknęliśmy przed górnym znakiem i doskonale zgrana ze sobą załoga francuska była tuż za nami. Tuż przed dolną boją wiatr skręcił około 30 stopni w lewo, komisja zasygnalizowała bardzo pózno zmianę trasy i ku mojemu zaskoczeniu nowy górny znak został przestawiony w prawo. Wykorzystał to Mathieu, który zaraz po okrążeniu dolnej boi wykonał zwrot przez sztag i pożeglował prosto w jego kierunku. To był ,,game over” dla nas, nie było żadnej możliwości wyprzedzenia rywala, bo powrót do mety był ,,połówką”.
Brak odpowiedniej komunikacji był powodem tego błędu. W tego typu wyścigach trzeba mieć oczy cały czas otwarte. Jest to jedyna możliwość by zostać w grze i nie stracić kontroli nad wydarzeniami. Jest to dużo łatwiejsze zadanie dla zespołów bardziej doświadczonych, do których bez wątpienia należą Francuzi. My żeglujemy jeszcze bardzo skoncentrowani na wykonywaniu manewrów i poprawnym trymowaniu z tzw. głową w cockpicie.

Pamiętam doskonale pojedynki z Mathieu stoczone jeszcze przed 12 laty. On i jego załoga do tej pory żeglują w tym samym składzie… a dla nas są to pierwsze regaty.

Jutro zmiana pogody, znowu deszcz, zimno i słaby wiatr. Na pewno łatwo nie będzie.
Pozdrawiam
Karol Jabłoński

Ten wpis został opublikowany w kategorii Match Race. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.