Euforia w Hiszpanii!

Karol JablonskiWczoraj niestety nie miałem czasu, aby napisać relacje z tego tak długo oczekiwanego dnia. Regaty wkraczały w decydującą fazę, a ich program został tak ułożony, aby właśnie w ostatnich dniach odbywały się wyścigi decydujące nie tylko o czołowych miejscach.
Nam, dwa dni temu nie udało się w bezpośrednim meczu pokonać Team Victory ze Szwecji i tym samym wyjaśnić sprawę awansu do półfinałów. Przegraliśmy tylko i aż 7 sekund. Ten wyścig zostawił pewien niesmak i spore niezadowolenie, a przecież było tak blisko… Prawdopodobnie wygralibyśmy go, gdyby nie błąd z genakerem podczas ostatniego zwrotu przez rufę, który  wykonaliśmy  o 10 sekund za wcześnie co spowodowało, że musieliśmy żeglować dużo „pełniej” i wolniej niż normalnie, aby osiągnąć korzystniejszą stronę linii mety.  Mimo tej porażki nasz team pokazał wielki charakter, żeglowaliśmy bardzo konsekwentnie, cały czas zmniejszając dystans i próbując zmusić rywala do błędu. Niewiele brakowało, aby ta taktyka przyniosła rezultaty już tuż przed dolnym znakiem, kiedy Szwedzi w sposób kontrowersyjny, zrzucili genakera  bezpośrednio do wody. Załoga miała spore problemy czasowe z przygotowaniem postawienia genuy po prawidłowej stronie i zamocowaniem liny, za pomocą której ten wielki żagiel w ciągu zaledwie kilku sekund chowa się pod pokładem. Ja, przy okrążaniu boi musiałem zmienić kurs, aby w niego nie wpłynąć i w ten sposób straciliśmy sporo metrów. Rozważaliśmy złożenie protestu, ale spora dowolność w interpretacji tego przepisu nie dawała dużych szans na sukces.
Do wczorajszego wyścigu z BMW Oracle przystąpiliśmy bardzo zmotywowani. Wiedzieliśmy, że mamy szansę na ponowne zwycięstwo. Niestety, ten pojedynek był bez większej historii. Na starcie Chris Dicson, doskonale wykorzystał tzw. ,,starboard advantage’’, tzn. przewagę jachtu wpływającego na linię startu na prawym halsie. Przy małym wietrze było mi bardzo trudno przedostać się na prawą stronę pola startowego i byłem bardzo zadowolony, że w momencie sygnału startu, mój jacht żeglował pełną szybkością  w lewą stronę trasy. Po wykonaniu zwrotu na lewy hals żeglowaliśmy równolegle do jachtu amerykańskiego, który  wystartował  halsem lewym spod statku komisji regatowej.
Nic nie wskazywało na to, że po 5 minutach będzie już „po wyścigu”. 15 stopniowa zmiana wiatru z prawej strony i jednoczesny wzrost jego siły do 16 węzłów spowodowały, że rywal uzyskał spora przewagę. Nie mieliśmy możliwości na skuteczny atak, bo niestety prawa strona trasy była korzystna a każdy hals w inną stronę powodował jeszcze większą stratę.
Żeglując „bezpiecznie” za rywalem mogliśmy skupić naszą uwagę na przebiegu wyścigu, którego rezultat był dla nas najważniejszy.  Szwedzi musieli pokonać Nowozelandczyków, aby nadal mieć szanse na półfinał. Wystartowali na tej samej trasie dokładnie 10 minut przed nami. Nie ukrywam, że widząc wyraźnie przegrany start Deana Barkera, byliśmy lekko zaniepokojeni, ale z drugiej strony wiedzieliśmy, że będzie to bardzo zacięty pojedynek. Kiedy na pierwszym kursie z wiatrem, po taktycznym błędzie Szwedów, jacht TNZ objął prowadzenie napięcie wśród załogi zmalało i pojawiły się pierwsze uśmiechy. Radość wśród naszej załogi zapanowała, kiedy wyścig skończył się  wynikiem potwierdzającym, że to właśnie Desafio Espanol jest w półfinale.

Trudno jest opisać to co działo się w porcie i w bazie teamu. Niezliczone ilości stacji telewizyjnych i fotoreporterów z całego świata, tysiące kibiców, fajerwerki, tryskające szampany, niesamowita euforia. Można by odnieść wrażenie, że to my wygraliśmy Puchar Ameryki. Jest to niewątpliwie jeden z  największych sukcesów hiszpańskiego żeglarstwa a ja dołożyłem do tego „małą cegiełkę”, jak  mawiał niezapomniany  twórca kuźni talentów żeglarskich śp. Józef Jaszczur Nowicki.

Dzisiaj w ostatnim dniu regat odbędzie się pojedynek pomiędzy BMW Oracle a Teamem  New Zealand, decydujący o tym, kto wygra te regaty. Jest to niezwykle ważne, ponieważ zwycięzca będzie mógł wybrać swojego przeciwnika z pozostałej trójki półfinalistów, z  którym będzie rywalizował o wejście do finału.

Trudno jest przewidzieć, kogo wybierze zwycięzca. Wielu by powiedziało, nad czym tu się tu zastanawiać. Desafio jest najsłabszym z trójki, a więc wybór jest prosty. Tak się stanie jeżeli TNZ wygra te regaty. BMW Oracle może wybrać właśnie TNZ na rywala w półfinale. Dlaczego? Po prostu, będzie chciał się zmierzyć z najgroźniejszym przeciwnikiem w jak najwcześniejszej fazie regat, ponieważ wyścigi półfinałowe dają doskonałą możliwość do dalszych eksperymentów nad poprawą szybkości jachtów. A my bylibyśmy wymarzonym „partnerem” dla TNZ, aby ten cel osiągnąć. Z kim będziemy żeglować dowiemy się już w najbliższą niedzielę.
Na wyścig z Luna Rossą popłynie nasz 2  zespół, który ma bardzo duży udział w sukcesie a ja TERAZ MAM 3 DNI URLOPU – Boże jak się cieszę…

Ps. Wczoraj wieczorem w Olsztynie na „Przystani”  goście restauracji uczcili  awans polskiego żeglarza do półfinałów regat LVC kieliszkiem szampana.

Ten wpis został opublikowany w kategorii 32. Puchar Ameryki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.