Louis Vuitton Cup – półfinały – dzień 1

Karol JablonskiWczoraj pisałem, że dzisiaj może być ciekawie, ze względu na wiatr. I tak też było.

Na pierwszej halsówce kierunek wiatru zmieniał się o 35 stopni a jego siła oscylowała między 10 a 27 węzłów. Na ostatnim kursie z wiatrem musieliśmy zrzucić genakery i halsowaliśmy na metę.

W fazie przedstartowej udało mi się uzyskać kontrolę nad rywalem i mogliśmy wybrać pozycję na linii startu. „Życzeniem” taktyka był tzw. start tight to leeward, tzn. pozycja blisko po zawietrznej stronie rywala. Po takim starcie zazwyczaj po krótkim czasie jest on zmuszony zrobić zwrot przez sztag jako pierwszy, co bardzo często przy stabilnych warunkach wietrznych decyduje o tym, że na pierwszym crossie jest on o przynajmniej kilkanaście metrów z tyłu, bo wykonał jeden zwrot przez sztag więcej. Niestety dzisiaj, można powiedzieć, że „wysłaliśmy” przeciwnika w prawą korzystną stronę trasy. W momencie podejmowania decyzji o sposobie startu, nic nie wskazywało, ze 5 mimut po starcie wiatr skręci o 30 stopni w prawo…

Okrążając pierwszy górny znak wykonaliśmy od razu zwrot przez rufę, co pozwoliło nam zmniejszyć dystans. Drugą halsówkę żeglowaliśmy bardzo dobrze, przewaga malała, ale tuż przed górną boją znowu wiatr był po stronie rywala, który bardzo mądrze się bronił. Ostatni kurs z wiatrem to nasz atak. Naciskaliśmy bardzo mocno i mieliśmy dobrą pozycję, aby coś zwojować. Niestety, w decydującym momencie wiatr skręcił o ponad 110 stopni odcinając nam możliwość ataku. Po zrzuceniu genakera i postawieniu genuy pożeglowaliśmy za rywalem w stronę mety.

Dziś wiatr rozdawał karty, nie tylko w naszym wyścigu. Luna Rosa pokonała BMW Oracle o ponad 2 i pół minuty, co jest praktycznie niemożliwe w normalnych warunkach wietrznych.

Jutro ponownie ruszamy do boju. Wiemy, że możemy ich pokonać…

Serdecznie pozdrawiam,

Karol

Ten wpis został opublikowany w kategorii 32. Puchar Ameryki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.