Wczoraj zabrakło mi czasu, aby napisać o naszym ostatnim wyścigu, który rozegraliśmy z TNZ. Kiwi pokazali, że przy silnym wietrze i ekstremalnie wysokiej i krótkiej fali radzą sobie doskonale a ich jacht żegluje bardzo szybko. Jak powiedział taktyk TNZ na konferencji prasowej, w podobnych warunkach trenowali bardzo dużo w Auckland tej zimy. W Walencji żeglowaliśmy w podobnych warunkach pogodowych w listopadzie. Nic więc dziwnego, że mieliśmy trudności z optymalnym ustawieniem żagli i wykonywaniem manewrów. Nie spodziewałem się, że będziemy mieli aż tak duże problemy z kontrolą jachtu w fazie przedstartowej, co spowodowało, że z pozycji kontrolującej przeciwnika w jednym momencie znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Załoga Deana Barkera idealnie korygowała ustawienie żagli, co przy tak silnym wietrze jest elementem kluczowym i nie dali nam szans. Wygrali zdecydowanie start i regularnie zwiększali przewagę. Nie spodziewaliśmy się, że różnica w szybkości będzie aż tak duża…
Kiwi w tym półfinale byli faworytami i wygrali go 5:2, a wygranie przez nas dwóch wyścigów było wielkim zaskoczeniem i przyniosło nam wielki respekt w całym żeglarskim świecie. Pokazaliśmy, że w ciągu dwóch lat stworzyliśmy team, który był w stanie nawiązać walkę z zespołami bardziej doświadczonymi, o większych budżetach, kontynuującymi starty w regatach o Puchar Ameryki od bardzo wielu lat.
W regatach LVC zajęliśmy 3 miejsce, wyprzedzając BMW ORACLE, który przegrał z włoską LUNA ROSSĄ 5:1. O takim sukcesie przecież tu nikt wcześniej nawet nie śnił. Podczas tych regat Desafio Espanol pisał historię hiszpańskiego żeglarstwa a ja polskiego. O sterniku Polaku było tu i jest nadal bardzo głośno.
Dziękuję wszystkim za kibicowanie i trzymanie kciuków, tysiące maili, które otrzymywałem z całego świata. Wierzcie proszę, że ten sukces jest też i Waszym sukcesem, bo bez tego dopingu, dodawania mi wiary we własne siły nie byłbym w stanie tego osiągnąć.
Serdecznie pozdrawiam,
Karol