Sezon bojerowy zakończony

Niestety aura nie pozwoliła na rozegranie kolejnych regat. Mimo tego, że grubość lodu na niektórych jeziorach jest jeszcze wystarczająco gruba, to spora ilość przełomów i odparzelisk uniemożliwia bezpieczną żeglugę.  Ryzyko ,,połamania’’ się jest zbyt duże, a kości w moim wieku nie zrastają się już tak szybko :-


To był nieoczekiwanie długi i intensywny sezon, z czego wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni.  Rozegraliśmy 5 regat, łącznie z Mistrzostwami Polski. Może ilość wyścigów była relatywnie mała ale jeżeli dodamy wiele dni treningowych, w których też się ścigaliśmy to okaże się, że było sporo pięknych dni na lodzie. W obecnej sytuacji trzeba to szczególnie doceniać !

Jeżeli w nadchodzącym tygodniu przyjdą przymrozki, to nie wykluczone, że może uda nam się jeszcze polatać na Darginie, bo tam lód był najgrubszy.  Ja co prawda już ,,rozpakowałem’’ sprzęt i zrobiłem listę ,,to do’’ na następny sezon, ale na pewno wrócę na lód jak tylko warunki będą bezpieczne. W każdym razie zacznę już szlifować płozy, bo ręka i oko są bardzo dobrze wyćwiczone, co ułatwia osiągnięcie zaplanowanego kształtu ostrza. Jest to bardzo skomplikowany proces wymagający dużej precyzji, a przede wszystkim spokoju i czasu.

Jestem bardzo zadowolony z tego co udało mi się osiągnąć. Należy pamiętać, że mistrzostwa świata i Europy nie odbyły się a więc był to w pewnym sensie taki sezon ,,na większym luzie’’.  Dwie wygrane imprezy i brązowy medal Mistrzostw Polski to bardzo satysfakcjonujące wyniki, których wielu moich młodszych kolegów może mi pozazdrościć. Oprócz tego cieszy mnie fakt, że ,,znalazłem’’ nowy zestaw ( maszt i płozownicę), na którym żegluję bardzo szybko na silnym wietrze.  Na moim sprawdzonym ,,latałem’’ bardzo szybko w warunkach słabo wiatrowych, a brakowało na nim ,,koni mechanicznych’’ przy szybszej ,,jeździe’’, którą nazywam ,,jazdą na zegary’’. Bez odpowiedniej prędkości nie ma co marzyć o nawiązaniu równorzędnej rywalizacji, bo opcje taktyczne są zazwyczaj ograniczone i trudno jest ,,coś wyczarować’’ :-) .  Ale najważniejsze jest to, że ten sport nadal mnie pasjonuje i mam nadzieję, że to tak zostanie, choć  coraz więcej wysiłku trzeba wkładać w wykonanie tych samych czynności, choć większy ból odczuwa się w całym ciele, choć czasem brakuje sił dotykając coraz częściej i szybciej granic wytrzymałości.

Ważne jest aby zawsze pamiętać, że aby przekroczyć linię mety najpierw trzeba do niej… dotrzeć.  W drodze do niej najważniejsze są entuzjazm i  frajda tzw. joy.

Już teraz z niecierpliwością czekam na przyszłą zimę z nadzieją, że ta zaraza minie i będziemy mogli swobodnie podróżować.

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bojery. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.