Dzisiaj ponownie mieliśmy długi i intensywny dzień na wodzie. Rozegraliśmy dwa wyścigi w bardzo mocno zmieniających się w warunkach wietrznych. Pierwszy z Teamem Origin przegraliśmy o dosłownie 7 sekund. Fazę przedstartową kontrolowałem od samego początku, bo tym razem wpłynąłem z prawej strony linii startowej. Na 1.40 sekund przed startem Ben Ainslie żeglując lewym halsem zaryzykował zrobienie zwrotu przez rufę przed moim dziobem, musiałem bardzo mocno wyostrzyć, aby uniknąć zderzenia. Odległość między kadłubami była w miarę bezpieczna ale maszty minęły się bardzo blisko. Za taki manewr wykonany przez nas sędziowie na pewno daliby nam penalty, ale w tej odwrotnej sytuacji pokazali zieloną flagę, tzn. że wszystko było OK.
Wystartowaliśmy po nawietrznej stronie rywala na pełnej szybkości, ale po pewnym czasie byliśmy zmuszeni do zrobienia zwrotu przez sztag i pożeglowania w prawo, co było naszym przedstartowym założeniem taktycznym. Niestety górny znak okrążyliśmy za naszymi rywalami, którzy dostali korzystną zmianę z lewej strony . Na pierwszym kursie z wiatrem po wykonaniu kilku dobrych zwrotów przez rufę w odpowiednich miejscach, udało nam się skomplikować naszemu rywalowi okrążenie prawej dolnej boi, by pożeglować z pełną szybkością do przeciwnego znaku. Odrobiliśmy straty i na ostatnim kursie z wiatrem byliśmy tuż za rywalem, który wykonał dobrą pracę broniąc prowadzenia. Tuż przed metą, kiedy wydawało się, że będziemy w stanie objąć prowadzenie, wiatr skręcił w prawo, co ułatwiło Teamowi Origin przekroczenia linii mety z przewagą 7 sekund. Był to kolejny minimalnie przegrany wyścig, ale po bardzo dobrej żegludze, świadczący o tym, że jesteśmy w miarę solidnym zespołem.
Drugi wyścig z francuskim Alephem, to wygrany start i trochę nerwowa żegluga w bardzo loteryjnych warunkach wietrznych. Solidnie broniliśmy prowadzenia do mety nie popełniając większych błędów. 3 wygrane i 3 przegrane zostawiają nam duże szanse na dobrą lokatę w tych regatach. Aby wejść do półfinałów musimy wygrać jeszcze „tylko” 3 wyścigi.
pozdrowienia,
Karol Jabłoński