LVT – zwcięstwo nad BMW Oracle Racing

Nic nie wskazywało na to, że będzie to kolejny długi dzień na wodzie. Prognoza pogody była obiecująca, a my mieliśmy rozegrać pierwszy wyścig dnia o godzinie 9 rano. Wspólnie z BMW Oracle opuściliśmy dok o 8.00, by o 8.30 postawić żagle i przygotować się do bardzo ważnego dla obu teamów meczu. Niestety wiatr wiejący początkowo z siłą około 8 – 9 węzłów zaczął słabnąć z minuty na minutę. Zza chmur wyszło słońce i zrobiło się bardzo gorąco, co dawało dużą nadzieję, że po 13 powinno powiać. I powiało! Wyścig rozpoczęliśmy przy 16- 18 węzłach a kończyliśmy przy 22.
W fazie przedstartowej zrealizowałem nasze założenie taktyczne, czyli start blisko boi, która była korzystna ponad 15 stopni i po zawietrznej stronie utytułowanego rywala, zwycięzcy ostatniej edycji Pucharu Ameryki. Po super starcie na pełnej szybkości, mieliśmy już przewagę około 20 metrów ale 10 stopniowa zmiana kierunku wiatru w prawo uniemożliwiła nam zrobienie zwrotu na lewy hals i przepłynięcie przed dziobem jachtu zespołu amerykańskiego i musieliśmy czekać aż Jimi Spithill z Johnem Kosteckim wykonają pierwsi ten manewr. Oznaczało to, że górny znak okrążymy tuż za nimi i bardzo duże znaczenie będzie miała szybkość postawienia gennakera i przyjęcie dobrej pozycji do ataku przed wykonaniem jednoczesnego zwrotu przez rufę na prawy hals prowadzący do dolnych dwóch znaków. Po szybszym ,,odpaleniu” gennakera i zrzuceniu dużej genuy,  dosłownie o kilka sekund szybciej rozpoczęliśmy robienie zwrotu przez rufę, który przy tak silnym wietrze jest bardzo skomplikowanym manewrem. Wykonaliśmy go niemal perfekcyjnie i mając większą szybkość ,,zrolowaliśmy” po nawietrznej bardzo zaskoczonych rywali i objęliśmy prowadzenie. Dolny znak okrążyli tuż za nami robiąc natychmiast zwrot przez sztag. My zrobiliśmy to samo i zaczęła się walka na zwroty, do których wykonywania potrzebna jest olbrzymia siła grinderów, którzy wybierają szoty olbrzymich żagli. My jesteśmy jednym z ,,najmniejszych” teamów i wiedzieliśmy, że musimy dać z siebie wszystko, aby obronić prowadzenie. Tuż przed górnym znakiem, kiedy zakończyliśmy ostatni zwrot na lewy hals, załoga pracowała już na resztkach sił a nasz przeciwnik był po nawietrznej stronie naszego jachtu. Wykorzystałem tę sytuację i pożeglowałem z rywalem poza górny znak, dając załodze trochę czasu na wyregulowanie oddechu i przygotowanie się do  postawienia gennakera z jednoczesnym wykonaniem zwrotu przez rufę, który trzeba było natychmiast wykonać aby pożeglować optymalnym kursem w stronę mety.  Przy 22 węzłach istnieje duże ryzyko porwania żagla, złamania listew w grocie lub nawet masztu. Na całe szczęście nam nic takiego się nie przydarzyło, faktem jest, że nie dużo brakowało a straciłbym kontrolę nad jachtem, ale dzięki idealnej reakcji trymerów wyszliśmy z tej trudnej sytuacji obroną ręką. Nasz rywal miał dużo większe problemy, złamał wszystkie listwy w grocie, ale mimo to atakował bardzo mocno wyostrzając do półwiatru. Oba jachty mknęły równolegle z szybkością ok 16 – 18 węzłów, a naprężenia na szotach i żaglach były olbrzymie. Dzielnie odparliśmy atak BMW ORACLE, zwiększając przewagę i niezagrożeni  jako pierwsi przekroczyliśmy linię mety
Takiego wyścigu nigdy się nie zapomni. Krótka trasa, silny wiatr, dwa jachty walczące ze sobą o każdy metr, emocje, ekstremalny wysiłek całej załogi no i dla nas potężna satysfakcja ze zwycięstwa nad tak renomowanym, naszpikowanym gwiazdami zespołem i do tego w tak trudnych warunkach wietrznych.

Jutro ,,przygody z żaglami” ciąg dalszy. Dwa ostatnie decydujące pojedynki z Azzurrą i Artemisem. Niech tylko powieje mocniej, a  wszystko powinno być OK.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Louis Vuitton Trophy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.