Dzisiaj rozegraliśmy 2 wyścigi przy słabym wietrze. W pierwszym wszystko wskazywało na to, że na górny znak wpłyniemy na 2 miejscu ale dosłownie na krótko przed nim, spora zmiana wiatru z prawej strony spowodowała, że musieliśmy się podłożyć bardzo ciasno poniżej lay line jachtom żeglującym prawym halsem. Aby okrążyć boję musiałem wyostrzyć do wiatru i jacht stracił sporo szybkości, przez co straciliśmy 2 pozycje. Ale to i tak nie było źle, bo manewr odpadnięcia za rufą innych jachtów spowodowałby stratę wielu miejsc. Niestety postawiony gennaker A2 okazał się zbyt wolnym przy słabnącym wietrze, co wpłynęło na stratę dalszych kilku pozycji. Na metę wpłynęliśmy na siódmym miejscu, trochę sfrustrowani ale też zadowoleni, bo w międzyczasie żeglowaliśmy dużo dalej i nadrobiliśmy sporo dystansu. Wyścig wygrał Matador z Francesco Brunim pełniącym funkcję taktyka na argentyńskim jachcie, który jest niezwykle szybki w tych warunkach wietrznych.
To co się działa na wodzie odzwierciedlają najlepiej wyniki poszczególnych wyścigów i spore przetasowania na trasie regat. Teoretycznie ,,mała” flota 10 jachtów klasy TP 52 i to, że wszystkie wyścigi zaliczają się do punktacji generalnej regat i całego sezonu, mają duży wpływ na specyficzną taktykę i strategię obieraną przez większość zespołów. Każdy broni zaciekle swojego miejsca i wykorzystuje każdą okazję, aby utrudnić „życie” rywalom. Tu nie ma łatwych wyścigów i sytuacji, tu odbywa się taki match race z udziałem większej ilości jachtów.
Drugi wyścig rozegrany przy sporej loterii wietrznej ukończyliśmy na 4 miejscu, Matador przypłynął ostatni mimo tego, że na ostatni kurs na wiatr wpłynął na 3 pozycji.
Wszyscy „tęsknią” powoli za silniejszym i stabilniejszym wiatrem, ponieważ panujące warunki wietrzne kosztują sporo nerwów i sił wszystkich żeglarzy.
W klasyfikacji generalnej zajmujemy nadal 6 miejsce ze stratą kilku punktów do trzeciego i mam nadzieję, że uda nam się powalczyć o wyższą lokatę.
Jest jak zwykle bardzo ciasno a jutro zaplanowane jest rozegranie długiego wyścigu.
Pozdrawiam z Marsylii
Karol Jabłoński