Cartagena – Audi MedCup 2010 – dzień 2&3

Cartagena dzień 2.

Z powodu słabego wiatru wyścigi  nie odbyły się. Spędziliśmy kilka godzin na wodzie czekając na przyjście bryzy, ale około godziny 17 zrobiła się kompletna flauta i wróciliśmy do portu, gdzie wszyscy mówią o tym, że następny Puchar Ameryki będzie rozgrywany na … katamaranach,

Cartagena dzień 3.

Dzień ten, w którym rozegraliśmy 3 wyścigi, był dniem nie wykorzystanych szans i nie można tu mówić o pechu ale o wyraźnych błędach. Warunki wietrzne, 8 – 11 węzłów, co prawda nie faworyzowały naszego jachtu, ale mogliśmy zdecydowanie lepiej pożeglować i awansować w generalnej klasyfikacji.

W pierwszym wyścigu na pierwszym kursie na wiatr, kiedy wszystko wskazywało na to, że na górny znak wpłyniemy na drugim lub nawet pierwszym miejscu, spadł nam nowy fok. Nie wytrzymała obciążenia lina, mocująca fał foka z jego rogiem fałowym… Bardzo długo też trwała „akcja” ponownego postawienia tego żagla. Górny znak okrążyliśmy na ostatnim miejscu, ale żeglując skoncentrowanie odrobiliśmy kilka miejsc, co w tej flocie nie jest łatwym zadaniem.

Wyścig drugi to ponownie bardzo dobry start i szansa okrążenia górnego znaku na 1 lub 3 miejscu, bo odległość między  jachtami była bardzo mała. Niestety błąd taktyczny uniemożliwiający dobre uplasowanie jachtu na lay line spowodowało, że przy sporym prądzie do okrążenia boi zabrakło dosłownie kilka metrów i zmuszony byłem wykonać zwrot przez rufę i pożeglować za rufami wszystkich jachtów…
Podobny błąd kosztował nas sporo miejsc w pierwszym wyścigu regat, ale tym razem jednak nie  udało nam się wyprzedzić żadnego z naszych rywali i na metę przypłynęliśmy na ostatnim miejscu.

W obu tych wyścigach żeglowaliśmy na nowym, odrobinę głębszym foku i brakowało nam trochę ostrości. Na pierwszej halsówce często jedna długość jachtu decyduje o losach wyścigu i nam zabrakło jej już kilka razy, aby znależć się w lepszej sytuacji.
Team Origin jest zdecydowanie najszybszym jachtem w tych warunkach, co ma wyrażne odzwierciedlenie w wynikach.

W wyścigu trzecim po mniej udanym starcie, żeglowaliśmy na dobrej 5 – 6 pozycji, ale na ostatnim kursie na wiatr znależliśmy się w skomplikowanej sytuacji uniemożliwiającej nam popłynięcie w korzystną, prawą stronę trasy, co skutkowało stratą kilku miejsc. Na trasie regat jest bardzo ciasno i liczy się każdy metr, nie ma na niej „przyjaciół” i każdy o tym wie.

Ufff, to był bardzo ciężki dzień, po którym musimy się pozbierać i ponownie zmobilizować. Niewiele przecież brakowało do tego, aby wszystko mogło wyglądać dużo lepiej. Mam nadzieję, że limit tych prostych błędów wykorzystaliśmy w tym jednym dniu i teraz będziemy żeglować mądrzej.

Pozdrawiam,

Karol Jabłoński

Ten wpis został opublikowany w kategorii MedCup. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.