Mam za sobą kolejny długi dzień ,,w biurze” i ,,tylko” jeden bardzo ważny, wygrany wyścig z włoską Luna Rossa, której sternikiem jest Ed Baird, zwycięzca Pucharu Ameryki z Teamem Alinghi w roku 2007.
W fazie przedstartowej musiałem wykonać sporo manewrów, aby uzyskać możliwość dobrego uplasowania jachtu i wystartowania z nawietrznej strony rywala, co było naszym założeniem taktycznym. Przy silnym wietrze start taki daje lepszą możliwość kontroli przebiegu wyścigu, a że nie jest to żadną tajemnicą i taki cel mają obaj sternicy, tym trudniej jest go osiągnąć. Do kluczowej sytuacji doszło przed górnym znakiem, będąc na kolizyjnym kursie my żeglowaliśmy prawym halsem a Luna Rossa lewym. Aby go okrążyć ja musiałem wykonać zwrot przez sztag, a Ed, doświadczony lis, wykorzystałby tę sytuację do zajęcia korzystnej pozycji, która dałaby mu kontrolę nad wyścigiem ewentualnie do sprowokowania sytuacji protestowej, w której nie miałbym szansy na obronę prowadzenia.
Kiedy oba jachty znajdowały się w odległości ok. 100 metrów od boi, on wyostrzył do wiatru, aby zwolnić zająć optymalną pozycję do przepłynięcia między moją rufą a boją. Ja też wyostrzyłem jachtem i odrobinę zwolniłem, aby dosłownie kilka sekund póżniej odpaść do półwiatru i przyjąć kurs na jacht rywala i zmusić go do zwrotu przez sztag. Ten mój ruch był dużym zaskoczeniem dla włoskiego teamu, który wykonał chaotyczny zwrot przez sztag bez wybierania genuy i stracił dużo szybkości. My natomiast wykonaliśmy bardzo płynny manewr wyostrzenia do wiatru i zrobiliśmy zwrot na pełnej szybkości, co dało nam komfortową przewagę po postawieniu gennakera. Od tej pory kontrowaliśmy już przebieg wyścigu, wykonując bardzo dobre zwroty przez rufę i pozostałe manewry.
Przy wietrze dochodzącym do 20 węzłów, na tych jachtach wymagane jest perfekcyjne zgranie załogi oraz pełna koncentracja. Najmniejszy błąd kosztuje stratę dystansu i jednocześnie szansy na zwycięstwo. Moja załoga do tej pory pracuje wspaniale, czujemy się w miarę komfortowo, ale jeszcze długa przed nami w tych regatach.
Jak trudno manewrować tymi maszynami regatowymi i jak łatwo stracić kontrolę nad nimi jest dzisiejsza potężna kolizja spowodowana przez jacht sterowany przez bardzo doświadczonego skippera Bernarda Pace. Na 30 sekund przed startem, próbował odpaść za rufą jachtu rywala i niestety zabrakło mu ok. 1 metra. W jego jachcie brakuje około 50 cm dziobu, a w drugim uszkodzona jest rufa. Naprawa dwóch jachtów BMW Oracle potrwa bardzo długo i najprawdopodobniej nie będziemy mogli już żeglować na nich w tych regatach.
Jutro zaczynamy już o godzinie 9, tzn. w porcie musimy być o 7.15. Wszystko wskazuje na to że rozegramy trzy wyścigi, na pewno z Mascalzone Latino i Team New Zealand,
Pozdrowienia,
Karol Jabłoński